Zabawy ruchowe i relaksacyjne – wyrabianie poczucia rytmu poprzez zabawę – Instrumenty, Perkusja, Pląsy muzyczne.
„Instrumenty”– Dziecko wybiera jakiś instrument i udaje grę na nim. Rodzic jest dyrygentem. Dziecko śledzi ruch ręki Rodzica i przyspiesza albo zwalnia poruszanie rąk, palców. Wszystko wykonuje z powagą, bez śmiechu. Jeśli dziecko się uśmiechnie, przestaje grać.
„Perkusja”– Dziecko siada w siadzie skrzyżnym, plecy ma proste, ręce na kolanach. Przy dowolnej muzyce,szybkiej i bardzo rytmicznej wystukuje rytm,naśladują Rodzica. np. klaszcze w ręce, uderza rytmicznie w kolana, uderza rytmicznie dłońmi o podłogę.
„Pląsy muzyczne”– Zabawa relaksacyjna. Dziecko siedzi przed Rodzicem na podłodze w siadzie skrzyżnym. Rodzic wykonuje masaż dziecku zgodnie ze słowami i ruchami:
Idą słonie-Rodzic kładzie na plecach dziecka na przemian całe dłonie;
Idą konie-dotyka piąstkami; Idą panieneczki na szpileczkach-dotyka palcami wskazującymi;
Świeci słonko-zatacza dłońmi kółka;
Płynie rzeczka-rysuje linię;
Pada deszczyk-dotyka wszystkimi palcami;
Czujesz dreszczyk?-łaskocze.
„Księżycowy koncert” – słuchanie opowiadania, dostrzeganie dobrego wpływu muzyki na rzeczywistość. Rodzic czyta opowiadanie dziecku. Następnie zadaje mu pytania z treści opowiadania. Rodzic pyta: O czym była ta historia?; Kto w niej występował?; Po co kot przyszedł do lasu?; A po co przyszła myszka?; Kto pomógł myszce?; Z jakiego powodu kot nie zapolował na myszkę?; O czym śpiewał słowik?; Jaką Ty lubisz muzykę?; Co robisz, gdy słyszysz swoją ulubioną muzykę?
Księżycowy koncert A. Bahdaj
Był maj i wszystko było majowe, nawet księżyc, który zatrzymał się nad lasem. W sadzie zakwitły jabłonie. Sto jabłoni osypało się pysznym różowym kwieciem na przywitanie słowika. Każda chciała być najlepsza, żeby słowik usiadł na niej i zaśpiewał jej księżycową piosenkę. Zapadła noc. Księżyc pożegnał nas sadem. Spojrzał w dół i pomyślał:
– Jak to dobrze, że będę mógł wykąpać się w srebrnej pianie. Już chciał zanurzyć się w sadzie, ale zjawił się obłoczek i zagrodził mu drogę.
– To nie srebrna piana – powiedział! – to jabłonie zakwitły na przywitanie słowika.
Księżyc posmutniał. Ukrył się w ciemnej chmurze i długo, długo nie wychodził. Wtedy do sadu zakradł się wielki, czarny kot. Szedł wolno, bezszelestnie, a że był czarny, zdawało się, że wśród pni suną tylko jego zielone oczy. Kot był bardzo, bardzo głodny.
– Słyszałem, że w sadzie jest sporo polnych myszek – pomrukiwał – dobrze było by schrupać jedną na kolację.
Tymczasem jedna myszka, która ogromnie lubiła zapach kwitnących jabłoni, usiadła pod liściem podbiału i z rozkoszą wdychała wonne powietrze.
– Ach – marzyła – gdyby tak zawsze był maj, gotowa bym oddać za to pół życia. Była tak rozmarzona, że nie spostrzegła kota. Dopiero gdy w ciemności zobaczyła dwoje zielonych oczu, struchlała i zatrzęsła się ze strachu. Myślała, ze już po niej. Na szczęście księżyc wyjrzał spoza chmury.
– Drogi panie – szepnęła myszka do księżyca – powiedz słowikowi, żeby zaśpiewał księżycową piosenkę. Słyszałam, że kot jest bardzo muzykalny. I gdy usłyszy śpiew słowika, może zapomni o kolacji. Księżyc spojrzał jednym okiem w olszyny. Zastał słowika siedzącego przy kolacji.
– Przepraszam, mój drogi, że ci przeszkadzam, ale mała myszka zobaczyła kota i prosi cię, żebyś zaśpiewał księżycową piosenkę. Słowik zamyślił się. Po chwili zapytał:
– Dobrze mój panie, lecz powiedz mi, czy kot nie je słowików?
– Nie obawiaj się – odparł księżyc. – ukryjesz się wśród jabłoni i będziesz udawał, że jesteś kwiatem.
– Dobrze mój panie, ale kwiat przecież nie śpiewa.
– phi, w taka majowa noc nawet kwiaty mogą śpiewać. Proszę cię bardzo, ratuj biedna myszkę!
Słowikowi nie wypadało odmówić. Przełknął więc ostatniego komara, popił rosą, otrzepał piórka i pofrunął do sadu. A w sadzie usiadł na najpiękniejszej jabłonce. I zaczął znów koncert księżycowy.
Najpierw pit-pi-lit o tym, jak księżyc schudł. Potem tirki-tirki o tym, jak księżyc utył, a na koniec wspaniałe trele-piti-piti-rele o tym, jak księżyc chciał się kąpać w kwiecie jabłoni. Czarny kot zupełnie zapomniał o małej myszce. Nastawił czarne uszy, przymrużył zielone oczy, przechylił głowę i z rozkoszą wsłuchiwał się w tę wspaniała muzykę. A myszka tym czasem schowała się do norki pod korzeniem najpiękniejszej jabłoni. Gdy słowik skończył księżycowy koncert, czarny kot zadumał się:
– Tak, tak. Piękna była ta słowicza muzyka… Jestem jednak pewny, że przez ten czas wszystkie myszy pochowały się w swoich norkach. Tak, tak… Jeżeli chce się słuchać koncertu, trzeba zrezygnować z kolacji. Wracam do domu, może tam dobrzy ludzie zostawili dla mnie trochę mleka na spodeczku?…
I od tego czasu czarny kot co wieczór szedł do lasu, by słuchać śpiewu słowika. Jasne, ze wtedy zapominał o myszkach.
Lubię tworzyć – Ciekawe instrumenty.